Przejdź do głównej zawartości

Posty

życie

Oda do zycia Dlaczego zycie stawiasz przede mną Zbyt trudne  wyzwania Dlaczego kazesz mierzyc sie z Tobą Dlaczego kladziesz pod nogi same przeszkody Dlaczego jednym darujesz innym zalujesz Dlaczego mnie obarczać postanowilas  Dlaczego pracowac mi zakazalas Dlaczego radosc i spokoj  mi odebrałaś  Dlaczego cos co bylo marzeniem teraz juz tylko wspomnieniem...  Dlaczego taki los dla mnie przygotowalas Czym sobie na to zasluzylam ?????  Czy jestem Twoja ofiarą taka z przypadku Czy nic juz nigdy znaczyć nie bede??  Zycie  Ty tylko wiesz jak dalej bedzie...  Czy ja dam radę czy Ty zwyciezysz
Najnowsze posty

koronawirus vs mpd

Hej!! Trochę się Wam pochwalę a trochę pożalę. Rozumiecie, jak nie ma komu, to trzeba sobie samej schlebić. A że ja odnajdę się w każdej sytuacji... Więc do dzieła! Ta narodowa kwarantanna wymusiła na nas bycie w domu, czego nie lubię do końca chociaż ostatnimi czasy mi tego bardzo brakowało co objawiało się mocnym spadkiem mojej odporności. Przeżyłam dwie anginy oraz zapalenie zatok z zapaleniem krtani, po którym długo do siebie dochodziłam. Wydawałoby się, że mam czas na regenerację. Cóż, jakby to powiedzieć skoncentrowałam się na dzieciach bo one są dla mnie najważniejsze. Ustaliłam zatem pewien rytm dnia, który staram się przestrzegać głównie jeśli chodzi o Izę. Zaznaczam, że wszystko robię SAMA, gdyż dostosowaliśmy się do obowiązujących zaleceń, a w sumie to nic się nie zmieniło, ponieważ przed kwarantanną też ogarniałam wszystko sama. Mój mąż ciężko i długo pracuje, kto zna ten wie. Z jednej strony cieszymy się, że jest praca a z drugiej cierpimy, że tak

Mój plan

Chęć zapisywania myśli jest ode mnie silniejsza. To jest jakaś wewnętrzna siła, której nie mogę powstrzymać i w końcu nawet nie chcę. Pojawienie się Izy zmieniło wiele w moim życiu, ale dopiero teraz na spokojnie mogę o tym pisać i mówić. Pierwsze miesiące życia to była jakaś lawina złych prognoz. Zanim pogodzilam się z tym, że tak już będzie, po części uwierzyłam im, ale tylko po części, to najpierw chciałam wyprzeć od siebie to co do mnie docierało . Szukałam wsparcia wszędzie. Każdego lekarza, fizjoterapeutę pytałam jak będzie, tak jakby on to wiedział. Teraz zrozumiałam, że od tego co powie lekarz czy fizjo mój świat się nie zawali choćby mówili najgorsze rzeczy o Izie. Nikt nie jest prorokiem i nikt nie wie jak będzie. Powoli samo się okaże a jeśli są małe postępy to można się spodziewać, że będzie lepiej. No więc szukałam przytuliska w ludziach. Chciałam żeby każdy mówił do mnie, że będzie dobrze, nie martw się. Niby niewiele. Gdybym była w odwrotnej sytuacji napewno ktoś inny mó

Jesienno depresyjny

Ostatnio stała się dziwna rzecz. Najpierw zastanawiałam się, albo raczej myślałam sobie: 'wow ale mam odporność, w ogóle nie choruję'. Biegałam po rehabilitacjach jak szalona, dodatkowo w odwiedziny do szpitala do męża, mało jadłam tylko piłam rano kawę a później w pośpiechu obiad bo jeszcze tyle do zrobienia... Pranie, sprzątanie, prasowanie, gotowanie, zakupy, ćwiczenia w domu. Wyrzuty sumienia z tym związane były wtedy mega duże. Jak to? Kupiłam upsee za ko 2 tysiące i leży? Nie mogę na to pozwolić. Szybciutko sprzątam po obiedzie i biorę się za chodzenie z Izą. Aaa mam jeszcze Olę. Zapomniałam ubrać ją galowo na apel z okazji 11 listopada. Co tam blisko mamy do domu, więc jadę po spódniczke, bluzeczkę, rajstopki. Upocona niczym na maratonie sztafety dociera do celu, przebieram dziecko, wracam. Nie siadam. Innym razem lecimy na urodziny koleżanki z przedszkola, ale dwie godziny które tam spędzi to ja mogę przeznaczyć na tankowanie samochodu i jakieś zakupy w gale

To już nie o ewoluowaniu, to chyba stagnacja emocjonalna.

Życie to nie bajka. Zgadza się. Piszę to z perspektywy człowieka który i pamięta jak to być dzieckiem i z dziećmi jest na bieżąco. To znaczy, że wychowując dzieci można sobie przypomnieć jak było beztrosko, choć wtedy może się nie wydawało. I jak było prosto, a dopiero teraz się okazało, że wtedy było.  Ogólnie nie lubię narzekać, bo to nakręca źle myśli, zniechęca, demotywuje, łatwo popaść przy tym w strach i paranoję. Mimo to, ciągle jednak obserwuję i wyciągam wnioski. Inaczej się nie da. Jeżdżę z Izą na różne rehabilitacje. Spotykam wielu przeróżnych ludzi, czy to w urzędzie, czy u fryzjera (nie mam stałego). Ostatnio nasunęły mi się jednak smutne wnioski. Jak się jest rodzicem dziecka niepełnosprawnego i jest się pogodnym i uśmiechniętym oraz pełnym nadziei a nawet pewniejszym niż reszta wokół co do możliwości swojego dziecka, to jest to dziwne, nieodpowiednie i trzeba temu rodziców dać do zrozumienia w jakim on tkwi 'bagnie'. Wiem, ostro. Niestety tak jest. Już rok temu u

O ewoluowaniu emocjonalnym część 1

Witajcie, wracam po dłuższej przerwie, która była spowodowana totalnym brakiem weny twórczej do pisania. Jeśli miałabym w tym czasie coś napisać to byłoby to chyba tylko imię i nazwisko:P a tak na poważnie to dla takiej wrażliwej osoby jak ja wystarczy jeden gest, spojrzenie, słowo..... i ciach nagle się zamykam, nie chcę nic pisać, ba nawet pousuwałabym wszystko co napisałam wcześniej. Jednakże z przypływem dobrej energii te zamiary kończą się fiaskiem... Nie znaczy to jednak, że w tym czasie  nie chodziły mi po głowie różne pomysły na nowego posta. Czasem sobie myślę, że ten blog po pierwsze powinien mieć inną nazwę ( może kiedyś zdradzę jaka pierwotna była jego nazwa) i po drugie że to nie blog tylko pamiętnik...i to pisany dosłownie na kolanie w pośpiechu, więc często czytając można odnieść wrażenie, że szybciej piszę niż myślę:P    Zacznę od początku. Im dłużej żyję tym więcej wiem. HA odkrywcze prawda? Nie chodzi mi o wiedzę o świecie w kategorii nauki, tu mam wrażenie, że więce

A teraz cała prawda o tym jak to jest mieć dziecko niepełnosprawne

     Jestem świadoma, że wielu ludzi nam współczuje, że mamy "takie" dziecko. Inni doszukują się winy we mnie, a jeszcze inni w lekarzach, tylko niewielu potrafi to wszystko wypośrodkować. Tak naprawdę tylko ja i moja najbliższa rodzina wie jak było i jest.    Z Izunią bywamy w wielu miejscach, na terapiach i  rehabilitacjach. W większości spotykamy wspaniałych ludzi, których serdecznie pozdrawiamy. Są to zarówno terapeuci jak i rodzice innych chorych dzieci. Od każdego z nich uczymy się czegoś nowego. Szanuję i doceniam dni, w których dane nam jest spotkać takich właśnie mądrych empatycznych ale niewspółczujących ludzi. Tego ostatniego nie potrzebujemy, a także rad co powinnam ja jako mama chorego dziecka robić. Znam siebie, mam wokół siebie wspaniałą rodzinę ( na miejscu i trochę dalej )i mimo, iż pisałam, że jestem ze wszystkim sama, to tylko taka przenośnia, ponieważ wydaje mi się, że w gruncie każdy z nas jest ze swoimi problemami dnia codziennego sam, gdy dotyczą jego.