Przejdź do głównej zawartości

O ewoluowaniu emocjonalnym część 1

Witajcie, wracam po dłuższej przerwie, która była spowodowana totalnym brakiem weny twórczej do pisania. Jeśli miałabym w tym czasie coś napisać to byłoby to chyba tylko imię i nazwisko:P a tak na poważnie to dla takiej wrażliwej osoby jak ja wystarczy jeden gest, spojrzenie, słowo..... i ciach nagle się zamykam, nie chcę nic pisać, ba nawet pousuwałabym wszystko co napisałam wcześniej. Jednakże z przypływem dobrej energii te zamiary kończą się fiaskiem... Nie znaczy to jednak, że w tym czasie  nie chodziły mi po głowie różne pomysły na nowego posta. Czasem sobie myślę, że ten blog po pierwsze powinien mieć inną nazwę ( może kiedyś zdradzę jaka pierwotna była jego nazwa) i po drugie że to nie blog tylko pamiętnik...i to pisany dosłownie na kolanie w pośpiechu, więc często czytając można odnieść wrażenie, że szybciej piszę niż myślę:P
   Zacznę od początku. Im dłużej żyję tym więcej wiem. HA odkrywcze prawda? Nie chodzi mi o wiedzę o świecie w kategorii nauki, tu mam wrażenie, że więcej mi umyka niż dociera ;p Chodzi o ewoluowanie emocjonalne. Są moim zdaniem takie aspekty wiedzy, które są niepisane... Może w psychologii, ale zanim zaczniemy ją studiować to życie samo większości nas nauczy....W praktyce tylko ta nauka bywa bolesna.
   Cieszę się z tego, że jestem na tym etapie ewoluowania emocjonalnego. Czuję, że to nie koniec ale wydaje mi się , że zmierzam w dobrym kierunku. Ostatnio ( może się starzeję ) zaczynam się czuć coraz lepiej w kościele...Tam nieważne staje się jak wyglądamy ( chociaż uważam, że wyglądam nieźle) tylko jakimi jesteśmy. To samo jak idę z Izą na terapię do nowej osoby, to po pierwsze obserwuję jak ta osoba traktuje Izę, czy patrzy na nią i w niej dostrzega to co ona potrafi mimo swoich ograniczeń czy koncentruje się na tych właśnie ograniczeniach. Jeśli to drugie to wiem, że nasza współpraca będzie miała szybki koniec, chociaż zawsze daję drugą szansę i to czasem  mój błąd. Nie potrafię być taka ostra i bezpośrednia tak od razu. Zawsze się łudzę, że następnym razem będzie lepiej. To samo mam w kontaktach międzyludzkich.  Zmieniło się jednak we mnie to, że mam wyostrzoną wrażliwość i większego "czuja" do ludzi. Już nie myślę czy "oni" mnie lubią tylko  zastanawiam się czy to ja lubię "ich" i czy będę się czuła dobrze w tym towarzystwie, parafrazując słowa Krystyny Jandy. Ta ultra wrażliwość sprawiła, że czuję przez skórę ... hmm wiele. Myślę właśnie czy za dużo Wam nie zdradziłam bo to takie już dosyć osobiste. Niech zostanie:)
    Zachęcam wszystkich do otaczania się ludźmi, którzy akceptują nas takimi jakimi jesteśmy, dla których mniejsza głowa, brzydka noga  czy blizna na ciele nie mają najmniejszego znaczenia bo to szalenie próżne postrzeganie rzeczywistości. Irena Sendlerowa powiedziała : " Ludzi należy dzielić na dobrych i złych. Rasa, pochodzenie, religia, wykształcenie, majątek- nie mają żadnego znaczenia. Tylko to, jakim kto jest człowiekiem."  Tymi słowami kończę na dzisiaj. Do następnego!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A teraz cała prawda o tym jak to jest mieć dziecko niepełnosprawne

     Jestem świadoma, że wielu ludzi nam współczuje, że mamy "takie" dziecko. Inni doszukują się winy we mnie, a jeszcze inni w lekarzach, tylko niewielu potrafi to wszystko wypośrodkować. Tak naprawdę tylko ja i moja najbliższa rodzina wie jak było i jest.    Z Izunią bywamy w wielu miejscach, na terapiach i  rehabilitacjach. W większości spotykamy wspaniałych ludzi, których serdecznie pozdrawiamy. Są to zarówno terapeuci jak i rodzice innych chorych dzieci. Od każdego z nich uczymy się czegoś nowego. Szanuję i doceniam dni, w których dane nam jest spotkać takich właśnie mądrych empatycznych ale niewspółczujących ludzi. Tego ostatniego nie potrzebujemy, a także rad co powinnam ja jako mama chorego dziecka robić. Znam siebie, mam wokół siebie wspaniałą rodzinę ( na miejscu i trochę dalej )i mimo, iż pisałam, że jestem ze wszystkim sama, to tylko taka przenośnia, ponieważ wydaje mi się, że w gruncie każdy z nas jest ze swoimi problemami dnia codzienneg...

Mój plan

Chęć zapisywania myśli jest ode mnie silniejsza. To jest jakaś wewnętrzna siła, której nie mogę powstrzymać i w końcu nawet nie chcę. Pojawienie się Izy zmieniło wiele w moim życiu, ale dopiero teraz na spokojnie mogę o tym pisać i mówić. Pierwsze miesiące życia to była jakaś lawina złych prognoz. Zanim pogodzilam się z tym, że tak już będzie, po części uwierzyłam im, ale tylko po części, to najpierw chciałam wyprzeć od siebie to co do mnie docierało . Szukałam wsparcia wszędzie. Każdego lekarza, fizjoterapeutę pytałam jak będzie, tak jakby on to wiedział. Teraz zrozumiałam, że od tego co powie lekarz czy fizjo mój świat się nie zawali choćby mówili najgorsze rzeczy o Izie. Nikt nie jest prorokiem i nikt nie wie jak będzie. Powoli samo się okaże a jeśli są małe postępy to można się spodziewać, że będzie lepiej. No więc szukałam przytuliska w ludziach. Chciałam żeby każdy mówił do mnie, że będzie dobrze, nie martw się. Niby niewiele. Gdybym była w odwrotnej sytuacji napewno ktoś inny mó...

życie

Oda do zycia Dlaczego zycie stawiasz przede mną Zbyt trudne  wyzwania Dlaczego kazesz mierzyc sie z Tobą Dlaczego kladziesz pod nogi same przeszkody Dlaczego jednym darujesz innym zalujesz Dlaczego mnie obarczać postanowilas  Dlaczego pracowac mi zakazalas Dlaczego radosc i spokoj  mi odebrałaś  Dlaczego cos co bylo marzeniem teraz juz tylko wspomnieniem...  Dlaczego taki los dla mnie przygotowalas Czym sobie na to zasluzylam ?????  Czy jestem Twoja ofiarą taka z przypadku Czy nic juz nigdy znaczyć nie bede??  Zycie  Ty tylko wiesz jak dalej bedzie...  Czy ja dam radę czy Ty zwyciezysz